Trzy pamiętne dni
pewnej soboty kot dziwnie zaniemógł
napędzając pani niemałego stracha
a że kotusia miłuje jak samą siebie
zapakowała Fredka we własny samochód
i popędziła do kociego lekarza
ten obadał stworzenie, osłuchał
zalecił obowiązkowe lekarstwa, zgodnie z procedurą
pani także energią reiki otulała ulubione kocie
w niedzielę kot prawie wyzdrowiał
chętnie zjadł już mięsko na śniadanie
poszedł na dwór na codzienny spacer
pojadł chrupek
usnął przy kominku w ulubionym miejscu
zbierał siły, jak się okazało na poniedziałek, by
zagrać poranny koncert na nerwach swej pani
i była czwarta rano
kot zapragnął wyjść sobie na spacer
na dworzu -5 stopni Celsjusza
lecz zdecydowany Fredek nic sobie z tego nie robi
drapie pazurami po szybie drzwi wyjściowych
z uporem maniaka poduszkę stamtąd łapami usuwa
z gardła wydobywa irytujące panią wycie, więc nerwy pani
niczym struny gitary, szarpane co chwila, pobrzękują coraz głośniej
pani prosi Fredka o spokój, tłumaczy jak człowiekowi, na nic!
wreszcie Wszechświat zmiłował się nad obojgiem
podsunął pani rozwiązanie tej sytuacji, mówiąc:
„Zamknij, kobieto, swego ulubieńca
w drugim pokoju, tak zyskasz upragnioną ciszę.”
„Bądź wola Twoja!” – pomyślała pani
I wrócił jej spokój ducha
ponadto uzmysłowiła sobie fakt, iż
Freduś naprawdę całkowicie wyzdrowiał