Święty Mikołaj przybył
święty Mikołaj przybył do Kasi i Maurycego
w całkowicie nietypowym dla siebie czasie
tym razem pod postacią Boniego
ubranego pewnego razu na biało, w „wersji spacerowej”
Boni patrzy na swego tatę
z dobrodusznym uśmiechem na twarzy tak prawdziwie
i, jak na świętego Mikołaja przystało, działa
czyniąc nasz każdy dzień, już na zawsze, niezwykłym
i wręcza nam wszystkim dary niematerialne:
tkliwość dla maluszka, jakim Boni jest, który z okruszka
stał się niemowlaczkiem, liczącym dzisiaj pół roczku
czułość dla jego całej długiej, według szkockiej miary, postaci
pewność, że jego rodzice dadzą sobie radę
w okolicznościach tak wielce niedogodnych
(plan-demia szaleje na dobre, ufam, że do czasu)
ciekawość tego, jak się rozwija maluszek, więc
jego rodzice chętnie czytają fachową literaturę
podarował też dobroć wypływającą z serc
Istot przyglądających się Boniemu
entuzjazm na widok kolejnych umiejętności, jakie
rozwija w sobie chłopczyk, otóż
już umie on przekręcić się z plecków na brzuszek
smakować z wielką ochotą nadgryzione przez tatę jabłko
kierować łyżeczkę ze smakołykiem trzymaną
przez mamę do własnych (Boniego) usteczek
a minę przy tym robi tak ukontentowaną, że i ja się raduję
i prawą rączką uderza w tamburyn, wsłuchując się w dźwięk
dzwoneczków pod okiem przeszczęśliwej mamy
potrafi przytrzymać pudełko jadące razem z nim
na wózku, dlatego tata nazwał Boniego
małym pomocnikiem
święty Mikołaj podarował i akceptację
dla wszystkiego co jest, jakie jest
i wdzięczność za to, że jest takie, jakie jest
w czarująco uśmiechającym się codziennie Bonim