Na letnim spotkaniu z Aneczkami, Mireczkami, Grażynkami
Na letnim spotkaniu zgromadziły się róże: łososiowe, czerwone i żółte, różowe i fioletowe, o kwiatach w kilku barwach naraz. Stoją same i w grupach, niektóre w pączkach zaledwie. Inne z leciutko rozwiniętymi płatkami. Smukłe kształtem albo z płatkami w nieładzie. Pozostałe – dojrzałe pięknem idealnym. Małe i duże, blisko ziemi i mocno wysokie. Niektóre pachną nieziemsko i tak rozlegle, że w całości otulają przestrzeń Różanki. Nawet te już bez płatków, zielenią listków, są śliczne.
W powietrzu brzęczą pszczoły, muszki są bardzo cichutkie. Motyli chwilowo brak. Słońce wychodzi zza chmur coraz chętniej i ptaki ćwierkają wesoło. Czyżby wiedziały, że wszystkie róże są dziełami sztuki w chwili, gdy obejmują je uwagą nasze oczy?
Kwiaty nie mają potrzeby być kimś szczególnym. Nie chcą robić wrażenia na kimkolwiek. Otacza je spokój i spokój wyścieła ich wnętrze. Trwają w cichym bezruchu, a ich wewnętrzna cisza dogłębnie przenika patrzących. Róże emanują świeżością, żywością i mocą. Są kompletnie sobą w tym momencie, i w każdym następnym, w przestrzeni teraźniejszości.



