Bajeczka
bajeczka dla moich dzieci: Kasi i Maurycego
Zajączek Wielkanocny czasami zamienia się w koteczka maleńkiego, szaro-białego, uśmiechniętego słodko, że chce się go przytulić i pocałować jak by to było ludzkie dzieciątko.
Takie właśnie kocię usnęło uroczo wtulone we włóczkę, zapewne po zabawie, chociaż podróżowało w małej kopercie obsypanej kwiatami. A ta została schowana w dużej kopercie i nadana na poczcie w Szczecinku przez Kasię w celu dotarcia paczuszkowej koperty (oto nowoczesność w najczystszej postaci!) do samego Szczecina do Maurycowej Mamy. Koteczek, i nie szkodzi, że spał sobie w najlepsze, gdyż nadal był ambasadorem serdecznych życzeń i wspaniałych prezentów opakowanych radośnie w wiosenny papier z dzbankami kwiatów: różyczek, tulipanów i stokrotek, między którymi tańczyło powietrze – ze szczęścia – że i ono przewozi dary od serca.
Wśród prezentów znalazł się ukochany lniany materiał w formie spódnicy, miodzik z orzechami (Miś Puchatek chętnie wyciągnąłby po niego swoje łapki), kiełki dla wzmacniania zdrowia w ciele i nade wszystko intencja sprawienia radości niespodzianką, którą Mama Maurycowa kocha najbardziej. I wśród prezentów znalazło się mnóstwo dobrych emocji, by każdego dnia osładzały one rozłąkę w kwietniu, bo w maju już spotkamy się wszyscy w Szkocji, i będziemy cieszyć się wspólnie wszystkim, co napotkamy po drodze.
A że teraz jesteśmy w Polsce i jest po Wielkanocy, każdego dnia koteczek uśmiechem przypomni, że były święta, że będą święta i że dzisiejszy dzień jest świętem najcudowniejszym. I jutro zdarzy się dzisiejszy dzień, i pojutrze. Zawsze jest dzisiaj, zwane teraźniejszością. Przebudzony koteczek także to wie.